Był początek października. Siedzieliśmy w moim domu, na moim łóżku. Za oknem padał deszcz, a w okolicy wstrzymana została dostawa prądu, więc siedzieliśmy przy świeczkach. Wszystko byłoby dobrze, gdybyś nie zaczęła swojej opowieści o tym jak to zaczęło się z samobójstwem.
- Jestem otwarta. Na serio. Opowiem ci wszystko. - wyglądałaś na znudzoną i chyba najchętniej poszłabyś spać. Byłem głupi, że się zgodziłem. Chociaż w sumie zawęziliśmy tym sposobem swoją przyjaźń.
- No to słucham twojej opowieści, Anielo. - kolejny mały grymas wkradł się na twoją twarz. Moją za to odwiedził uśmiech, który zawsze gościł na niej gdy tylko ci dokuczałem.
- Lubiłam pisać o idealnym życiu, o idealnej miłości, o tym jak nawet było źle, lecz wszystko zawsze kończyło się dobrze. Chciałam mieć takie życie, ale nigdy tak nie było. Płacz po nocach, pocięte nadgarstki z bezradności. - zamknęłaś oczy, głowę oparłaś o ścinę i powróciłaś do opowiadania. - Fascynowałam się czymś co było kiedyś. Chciałam umrzeć, a po nocach na jakiś kartkach, krzywym pismem kreśliłam litery, które w całości składały się z mojego wymarzonego pogrzebu. Mały kościółek na wsi, ciepły letni dzień, wiałby tylko delikatny wiatr. Wszędzie byłoby pełno kwiatów, byłoby mało ludzi, w rękach trzymaliby oni białe lilie. Nagle, zza drzew wyłoniłaby się dorożka, a w niej ja. Byłabym w czarnej, drewnianej trumnie, który wyścielona byłaby białym materiałem. Miałabym lekki makijaż, a na włosach wianek z moich ukochanych lilii. Na sobie miałabym delikatną jasną sukienkę, a na nogach wysokie, ciemnie szpilki. - spojrzałaś na chwilę na mnie i zaśmiałaś się. - Kompleks niższości nawet po śmierci. - powróciłaś do swojej dawnej pozycji i powróciłaś do swojej krainy. Siedziałem jak zahipnotyzowany i chciałem więcej i więcej.
- W dorożkę zaprzęgnięty byłby jeden czarny koń, a prowadziłby ją pan, już lekko starzy i siwawy. Na sobie miałby czarny frak, a na głowie wysoki kapelusz. Później wraz z moją trumną poszliby nad pobliski staw i tam zakończyłabym ziemską egzystencję. - byłaś rozluźniona, jakbyś wyrzuciła z siebie coś co ciążyło ci na sercu.
- Chciałam wcielić mój plan w życie. Pewnego lipcowego poranka starałam się skoczyć z okna. Jeju jaka beznadzieja. - zaśmiałaś się, a i ja wydałem z siebie cichy pogłos przypominający śmiech. - W nocy nastroiłam się Gloomy Sunday, ale i to nie pomogło. Chciałam, a i nie.
- Kobiety są niezdecydowane. Zawsze tak twierdziłem. - zaśmiałaś się, kolejny raz się zaśmiałaś. Nie zrobisz tego, a swój idealny pogrzeb możesz ofiarować którejś ze swoich bohaterek.
- Przypomniało mi się jak opowiadałaś mi o swoim wymarzonym pogrzebie. - było cichutko, deszcz ustawał, a ty znowu leżałaś na tej przeklętej trawie.
- Ach, nie wcielę go w życie. Jeśli powiedzenie o swoim pogrzebie można tak nazwać. - zawsze poprawna humanistka, pomyślałem. - No i co w związku z tym?
- Szybko zmieniasz zdanie, wiesz? - pokiwałaś twierdząco głową i rzuciłaś we mnie kępką trawy. Chyba osiągnąłem swój cel.
Lecz nie zawsze trzymaliśmy się ściśle tylko i wyłącznie rozmowy. Raz wyjechaliśmy nad morze.
- Banał, Kocie banał. Nie chcę nad Bałtyk. Przejadę przez całą Polskę ze słonecznych gór nad deszczowe morze. Nie chcę. - zapierałaś się nogami i rękami, a spojrzeniem i jadem płynącym z niego mogłabyś zabić.
- Będzie fajnie. - fajnie kurwa to byłoby w moim łóżku. - powiedziałaś cicho, ale nie na tyle żebym tego nie usłyszał. - Nie przyjmuję propozycji seksualnych, od tak.
- Nie z tobą durniu. - i w tym momencie pierwszy raz dostałem torebką od kobiety, która wcale nie podbijała magicznego wieku sześćdziesiąt plus. - Marzyłbyś Maciuś o jednym łóżku ze mną.
- Jednak jesteś normalna, Anielko. - drugi raz dostałem tą torebką. Jakieś osiągnięcie? Po paru nędznych godzinach narzekania w końcu dotarliśmy nad morze, a po chwili spędzonej na kłótni, spowodowanej zgubieniem się przekroczyliśmy próg małego pensjonatu.
- Ups, mamy problem. Śpisz na podłodze jak prawdziwe zwierzę. - powiedziałaś gdy tylko weszłaś do naszego pokoju. Spojrzałem na jedno łózko i momentalnie wzrokiem szukałem drugiego. I w tym momencie dotarły do mnie twoje słowa.
- Ale miała być dwójka. - wskoczyłaś na łóżko i wygodnie usadowiłaś się na środku. - Ale zwierzątka też śpią na łóżku. - strzeliłem focha i usiadłem na skraju łóżka. - Chciałbym ci powiedzieć, że wcale nie marzyłem o jednym łóżko z tobą.
Oglądałaś swoje długie palce, których paznokcie pomalowałaś na intensywny czerwony kolor. Zmieniłaś się.
- Anielko? - zapytałem cichutko i to nie ze względu na to, że bałem się wybuchu gniewu spowodowanej wypowiedzeniem twojego imienia, jak i zdrobnieniem go, a strachem przed odpowiedzią na pytanie, które chciałem ci zadać.
- Tak? - wydawałaś się obojętna. Obojętna w swoim głosie, w tonie z jakim wypowiedziałaś to bezuczuciowe tak jak i w swoich ruchach. Bałem się.
- Nie zostawisz mnie? - wydukałem cichutko, na co ty zareagowałaś mocniejszym spojrzeniem w moje oczy. - Znaczy się. Czy nadal będziemy się przyjaźnić?
- Myślałam, że nie jestem jednak oceniona przez ciebie tak nisko. Sądzisz, że spędzałam z tobą czas tylko po to by wrócić do żywych?
------------------------
Oj. Część pogrzebu, część z dziwnym incydentem z nad morza moja chora wyobraźnia ♥
Tak ogólnie to opowiadanie opisuje jeden dzień jakby się ktoś nie połapał.
Jeszcze z jeden, może dwa i tyle.
Najszybsze, najbardziej osobiste, najłatwiej pisane.
Przepraszam za błędy i proszę o komentarze :)
Oj Kotek .
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, bo oryginalnie. Choć pogrzeb był zastanawiający. Aale : budzi emocje, to najważniejsze.
Podoba mi się. Bardzo mi się podoba, bo jest bardzo oryginalne...
OdpowiedzUsuńSmutna ta wizja pogrzebu. Chyba nie potrafiłabym wymyśleć czegoś równie wzruszającego. Aniela jest dość specyficzną postacią, trzeba przyznać. Najpierw ten pogrzeb, a potem łóżko z Maćkiem. :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to opowiadanie będzie takie krótkie ;c
Pozdrawiam! x
na początku miałam drobne problemy z połapaniem się, ale teraz czyta się równie lekko jak Tobie się to pisze :) szkoda, że planujesz kolejne równie krótkie opowiadanie, bo czytelnik zżywa się z tak wykreowanymi bohaterami. życzę dużo weny i jednocześnie czekam i nie czekam na kolejną część (bo będzie szkoda, jak się skończy)
OdpowiedzUsuńNiepokoi mnie fakt, że napisałaś, że jest bardzo osobiste. Niepokoi. Wizja pogrzebu na swój sposób piękna, ale równie przerażająca i nie dziwię się Maćkowi, że pożałował swojego pytania, bo to naprawdę boli gdy słucha się o tym jak ludzie tracą nadzieję i planują sobie inne 'życie', już pakują walizki, już są na wszystko gotowi... Boli, cholernie boli. A jednak jest ktoś, kto odwodzi od tego pomysłu - Anioł Stróż o wdzięcznym imieniu. Anioł, a w dodatku lata i ma skrzydła. Pocieszyciel, przyjaciel, powiernik, który na tej drodze wycierpiał wiele. Chwała mu za to!
OdpowiedzUsuńWymienilysmy sie sercami, skradlas moje. Lubie to opowiadanie, mam wrazenie, ze sie tu odnajduje i moge poczytac o moich uczuciach. skoro to osobiste, to chyba jestesmy cholernie podobne.
OdpowiedzUsuńmozesz mnie poinformowac? 24451477